za PixaBay (CC0) |
Jeśli szukacie odpowiedzi na pytanie „jak powiększyć
penisa”, to możecie przestać szukać. Odpowiedź już jest dostępna. A brzmi następująco:
„Możesz przedłużyć penisa nawet o 7,5cm – bez bolesnych ćwiczeń, operacji i
krępujących wizyt u lekarza” [1]. Brzmi kusząco, prawda? Penis dłuższy o 7,5 cm
robi różnicę. 7,5 cm robiłoby różnicę nawet w przypadku, gdyby o tyle wydłużyć
nogi! Jednakże „Penirium”, gdyż o nim mowa, wydłuża tylko penisa. Albo „aż”.
Penirium, cynk, arginina i cena
Suplementów diety wspomagających potencję i wydłużających
penisa niemalże do kolan nie brakuje. Czym na tym tle wyróżnia się „Penirium”?
W sumie… Niczym szczególnym. W składzie „Penirium” znajdziemy l-argininę oraz
cynk, co stanowi typową zawartość preparatów na potencję, niejednokrotnie na
tym blogu opisywanych. Arginina jest podstawą uwalniania tlenku azotu w
zakończeniach neuronów odpowiedzialnych za erekcję, który to tlenek powstaje w
procesie deaminacji argininy. Fizjologia erekcji jest znacznie bardziej
skomplikowanym procesem (o czym można poczytać na przykład na Wikipedii, jeśli kogoś z Was to
szczególnie interesuje), ale bez argininy jego efekt końcowy pozostawia wiele
do życzenia. Jeśli w ogóle zajdzie. Innymi słowy, arginina w przypadku erekcji
jest ważna i warto zadbać o to, by organizm miał jej pod dostatkiem.
Czy argininę należy suplementować? Niejednokrotnie na tym
blogu postulowałem stosowanie odpowiedniej diety w miejsce suplementów, ale nie
oszukujmy się, nie zawsze mamy w życiu miejsce na takie fanaberie jak zdrowe
odżywianie. Jednakże, jeśli postawimy na racjonalną dietę (co pozytywnie
wpłynie na inne aspekty życia), argininę znajdziemy w mleku i w produktach
mlecznych, produktach pełnoziarnistych, płatkach owsianych, soi, orzechach,
nasionach słonecznika, w jasnym mięsie drobiowym (kurczak, indyk), w wołowinie,
wieprzowinie. Lista jest długa i w przypadku odpowiedniej diety suplementacja
argininy nie ma większego sensu.
Cynk z kolei jest tak ważny dla organizmu, że nie sposób
przecenić jego znaczenia. Dzienne spożycie cynku powinno kształtować się na
poziomie ok 20 mg, a organizm świetnie radzi sobie z jego nadmiarem. Gorzej
jest w przypadku niedoboru cynku, co prowadzi do wielu problemów zdrowotnych. Jeśli
nie jesteśmy koneserami ostryg, krabów i homarów, to być może jesteśmy narażeni
na niedobór cynku, którego minimalna, dzienna zawartość w diecie szacowana jest
na 5 mg.
Czy warto suplementować cynk? Generalnie - nie zaszkodzi. Cynk
w tabletkach jest tani. Za 90-100 tabletek po 15 mg zapłacimy 15-25 złotych. Z
kolei suplementacja argininy będzie nieco droższa i będzie nas kosztowała ok 30
złotych za 100 kapsułek po 500 mg każda. Dużo? Zależy. W porównaniu do ceny
„Penirium” wynoszącej 157 złotych za 15 kapsułek (liczba wynika nie z opisu
suplementu na stronie reklamowej, ale z niewyraźnego zdjęcia produktu) po 960
mg każda, koszt zakupu cynku i argininy w aptece internetowej jest śmiesznie
mały.
Z drugiej strony w opakowaniu „Penirium” nie znajdziemy
tylko i wyłącznie cynku i argininy. Co jeszcze? Oto jest pytanie!
Tajemniczy skład Penirium
Skład suplementu diety na potencję „Penirium” jest równie
tajemniczy jak firma, która go sprzedaje. Cytując stosowny fragment z ich
strony reklamowej, „Penirum” to:
„… idealne połączenie korzeni i ekstraktów z roślin, które od wieków przynosiły mężczyznom niebywałą sprawność seksualną. Nie są to jednak rośliny, które spożywasz każdego dnia. Największy sekret tkwi w starannie opracowanej kompozycji, w której cenne składniki mogą wzajemnie uzupełniać swoje właściwości... Korzeń żeń-szenia, sarsaparilla, korzeń lukrecji oraz ekstrakt z macy – nikt do tej pory nie stworzył z nich jednej kompozycji w odpowiednich proporcjach” [2].
Ciekawostką w domniemanym składzie jest sarsaparilla vel
Smilax ornata, która zawiera w sobie saponiny steroidowe, przez co ma wpływ na
hormony płciowe, a przy okazji przez długie dekady służyła w leczeniu syfilisu.
Nie, żebym cokolwiek sugerował, ale sarsaparilla w suplemencie na potencję brzmi
oryginalnie.
Tak czy inaczej, nie wiemy ile poszczególnych substancji
znajdziemy w każdej kapsułce. Być może odpowiednie proporcje wskazanych składników
pochodzą z głębokiej wiedzy twórców „Penirium” i są tajemnicą na wzór receptury
Coca-Coli, a być może w produkcji kapsułek poszczególne składniki dosypuje się
na oko do mieszalnika? A może są to tylko składniki deklarowane? Kto wie.
Osobiście polecam skorzystać z brzytwy Ockhama i zastosować najprostsze
wyjaśnienie.
Jednakże reklamówkę „Penirium” warto postawić za przykład budowania
ciekawego przekazu reklamowego. Abstrahuję od tego, że ten suplement diety na
potencję jest drogi i bez sensu. Jest. Ale reklama walczy z tym w intrygujący
sposób. Za pomocą wywiadu!
Ryan Clark, specjalista od potężnych penisów
Wywiad to potężna broń. Za pomocą prostej konstrukcji można
uwiarygodnić każdą bzdurę, przypisując najbardziej nawet przedziwne koncepcje „specjaliście”.
W przypadku suplementu diety na potencję owym specjalistą stał się Ryan Clark, „człowiek
odpowiedzialny za potężne penisy najsłynniejszych gwiazd filmów dla dorosłych”
[1]. Ze świecą szukać bardziej odpowiedniej osoby do udzielania fachowych rad!
„Ryan” nie ma wątpliwości, że zalewające rynek specyfiki,
obiecujące 30-centrymentowego penisa w 2 minuty, to klasyczne naciąganie
rzeczywistości. Niewątpliwie. Naciąganiem rzeczywistości jest nawet to, że nikt
nie obiecuje podobnych rezultatów, a specyfiki obiecujące 30 cm w 2 minuty nie
zalewają rynku. Ale „Ryan” zastosował to ciekawe porównanie udowadniając
potencjalnym Klientom, że „Penirium”, specyfik umożliwiający wzrost penisa o „5
cm w 30 dni”, nie jest nonsensem. Przynajmniej na tle innych nonsensów, ale na
to mało kto zwróci uwagę. Liczy się kontrast.
Jednakże, w zalewie ekwilibrystyki słownej wywiadu z „Ryanem”,
autor tekstu marketingowego nieco się pogubił: „Tymczasem wielu mężczyzn daje
się nabrać na obietnice zwiększenia członka np. o 10-15 cm bez względu na
długość wyjściową. Kupują środki z nieznanych źródeł, szukają najtańszych – nic
dziwnego, że są zawiedzeni brakiem efektów. Przecież na rynku jest mnóstwo
podróbek” [1]. Co oznacza nieznane źródło?
Nieznane źródło może wyglądać tak: „Sprzedawca – właściciel
serwisu”. To fragment regulaminu, który w ten sposób opisuje sprzedawcę „Penirium”.
I tutaj zgodzę się z „Ryanem” – nie kupujcie suplementów diety z nieznanych
źródeł!
„Ryan” zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt suplementów
diety: „Każdy preparat (…) powinien przejść niezbędne badania laboratoryjne i
uzyskać certyfikaty dopuszczające go do sprzedaży. Jeśli preparat nie posiada
certyfikatu, ma ukryty skład itd., w ogóle nie warto po niego sięgać”. W
przypadku „Penirium” skład to lista składników, które mają znajdować się w
tabletce. Natomiast ilości poszczególnych substancji pozostają ukryte. Jeśli
myślicie, że to faktycznie tajemnica „Sprzedawcy – właściciela serwisu”,
popatrzcie na opisu podobnych specyfików w aptekach internetowych. Skład jest
precyzyjnie określony. A przynajmniej powinien być.
Penirium, opinia i Boguś Linda
Opinia o „Peniurium”? Suplement diety na potencję „Penirium”
jest drogi, pochodzi z niepewnego źródła, nie ma poważnych certyfikatów a gwarancji
satysfakcji udziela Marek Wronka, który „od ponad 10 lat pomagam mężczyznom
pozbyć się dysfunkcji erekcji, zwiększyć ich możliwości seksualne i odzyskać
pełnię satysfakcji z życia erotycznego” [2]. Dla mnie to całkowicie
nieprzekonujące.
Jedyny racjonalny wniosek, jak płynie z reklamówki „Penirium”,
to ewentualne przetestowanie na sobie działania argininy. Oczywiście nie tej hipotetycznej
z „Penirium”, ale tej prawdziwej, z apteki. Zadziała? Jeśli Wasza dieta nie
dostarcza odpowiedniej ilości argininy, jej suplementacja nie zaszkodzi i
przyczyni się do poprawy kondycji całego organizmu. Aczkolwiek nie liczcie na
efekty zbliżone do opisywanych w reklamie suplement „Penirium”.
Jak mawiał Boguś Linda w reklamówce: „Życie, to nie film”.
Na podstawie:
[1]
www.medicreporters.com/article/fenomen-tabletek-powiekszajacych-meskosc-a
[2]
www.centrumofert.com/promotion/powieksz-penisa-w-domu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz