Gdybyście cierpieli na
niedobór danych statystycznych dotyczących Waszego życia, jajogłowi specjaliści
od kreowania elektronicznych uciech mają dla Was kolejny gadżet, który zajmie
się liczeniem… Aż trudno w to uwierzyć. Zajmie się liczeniem kęsów, które codziennie
spożywacie.
W skrócie:
- Co to jest kęs statystyczny?
- Liczenie kęsów kontra wolniejsze tempo jedzenia
- Jedz wolniej, będzie zdrowiej i taniej
- Jak spowolnić tempo jedzenia?
Urządzenie nie jest nowe
i jest do nabycia drogą kupna, ale czy faktycznie ma sens? Wedle naukowców (co
podaję za starym artykułem w The Telegraph) mężczyzna w każdym kęsie (vel w
każdym „gryzie”) pochłania 17 kcal, kobiety zaledwie 11 kcal. Co z kolei
prowadzi do prostego wniosku, iż 100 gryzów stanowi 1700 kcal dla mężczyzn albo
1100 kcal dla kobiet. Prosta i skuteczna matematyka, która może się przydać
każdemu w walce z dodatkowymi kilogramami. Ale czy faktycznie zadziała?
Czy istnieje statystyczny kęs?
Jak mawiają lekarze,
jednostce nic po statystyce. Możesz należeć do niewielkiego odsetka pacjentów,
dla których prosty zabieg chirurgiczny zakończy się poważnymi powikłaniami lub
nawet zejściem, możesz też mieć szczęście i załapać się do grupy, której
członkowie dają sobie radę ze śmiertelnymi chorobami. Dla pojedynczego
przypadku statystyka nie ma większego znaczenia.
Podobnie jak w przypadku
uznania, że standardowy kęs ma 17 lub 11 kcal. W niektórych przypadkach będzie
miał mniej, w innych więcej i nie sposób określić, że jeśli licznik „gryzów”
wskazał setkę, to zjedliśmy ok. 1700 kcal. Statystycznie zapewne tak było (a
przynajmniej tak wyliczyli badacze z Clemson University w Karolinie
Południowej), problem w tym, że jednostce nic po takiej statystyce.
Liczenie kęsów nie jest
dobrą metodą na odchudzanie, gdyż nie ma związku ani z ćwiczeniami fizycznymi
(podnoszenie widelca do ust do takich jeszcze się nie zalicza), ani z tym, co
jemy, a co stanowi podstawę zdrowego stylu życia (a tym samym tracenia masy). Dlaczego
o tym piszę? Artykuł popełniam z dwóch powodów. Po pierwsze metoda liczenia
kęsów (z wsparciem Bite Counter za ok. 100 USD albo taniej w wersji chińskiej
lub bez wsparcia) staje się coraz popularniejsza w Polsce (aczkolwiek na
szczęście cały czas pozostaje bardzo niszowa). Po drugie nie ma większego
sensu.
Liczenie kęsów kontra wolniejsze tempo jedzenia
Jeśli już koniecznie
musicie coś liczyć przy okazji jedzenia, to znacznie lepsze efekty da
spowolnienie całego procesu spożywania pokarmu. Z powodów naszej historii jako
gatunku, posiadamy wewnętrzny mechanizm nakazujący nam jeść jak najwięcej i jak
najszybciej. Z prostej przyczyny. W dawnych czasach jedzenie biegało po
sawannie lub kryło się w lasach albo dżunglach, uciekało szybko i zwykle skutecznie
a dodatkowo sami stanowiliśmy karmę dla innych amatorów mięsa, co czyniło z
jedzenia prawdziwy skarb. Całość prowadzi do prostej koncepcji przetrwania –
jeśli jest jedzenie, jedz jak najwięcej, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy nadarzy
się kolejny obiad.
Powyższe rozwiązanie stosujemy
do dzisiaj. Jemy „po kokardy” nie dlatego, że nie najedliśmy się do syta, ale
dlatego, że informacja o tym, iż kolejne kęsy obiadu zostaną odłożone na
później w tkance tłuszczowej, trafia do mózgu po kilku, kilkunastu minutach od
posiłku. A wtedy już jest za późno, gdyż zjedliśmy więcej, niż potrzebujemy. I
tyjemy.
Stąd koncepcja liczenia
kęsów nie ma większego sensu. Co z tego, że doliczysz do 100, skoro na talerzu
czekają pyszne, podpiekane ziemniaczki, w miseczce fantastyczna sałatka na
bazie lepiszcza z majonezu a obok na półmisku leży dumnie „kotlet schabowy
panierowany”. Jeszcze kilka kęsów ponad setkę nie zrobi różnicy. A do tego ciągle
jesteśmy głodni, więc włączamy redukcję dysonansu poznawczego i jemy dalej.
Jedz wolniej, będzie zdrowiej i taniej
Na szczęście jest
rozwiązanie znacznie tańsze, łatwiejsze w stosowaniu i skuteczniejsze. Jeść
wolniej. Tylko tyle. W XXI wieku jedzenie nie ucieknie z talerza, nikt nie
rzuci się na Ciebie, by odebrać Ci strawę, nikt nie trzyma stopera odmierzającego
standardowe 5 minut 20 sekund na posiłek (chyba, że pracujesz w korporacji o
wyjątkowo terrorystycznej kulturze). Możesz jeść wolniej, co ma istotne
konsekwencje dla procesu odchudzania.
Jeśli jesz wolniej,
dajesz swojemu organizmowi szansę na to, by ten uznał po mniejszej ilości pochłoniętego
pożywienia, że już jesteś najedzony. I nie ma większego znaczenia, ile kalorii
w siebie wciśniesz. Tak zwany ośrodek sytości w mózgu zadziała dopiero po
kilku, a nawet po kilkunastu minutach po jedzeniu. Do tego czasu możesz cały
czas jeść i czuć się głodnym. A najprostszym rozwiązaniem problemu jest
wolniejsze jedzenie. Mózg uzna, że jesteś najedzony po takim samym czasie, ale
w ciągu tych kilku lub kilkunastu minut przyswoisz znacznie mniej kalorii. To
prosta i sprawdzona logika. Działa.
Jak spowolnić tempo jedzenia?
Jak spowolnić tempo
jedzenia? Metod jest wiele. Od delektowania się każdym kęsem, przeżuwania go w nieskończoność
(w zgodzie z chińskim chyba porzekadłem, że żołądek nie ma zębów) czy skupianiu
się na jedzeniu z liczeniem kęsów w pamięci (co jest co najmniej dziwnym
pomysłem), aż po moje ulubione rozwiązanie – rozmowę.
„Rozmowa zbliża ludzi”
jak mawiał taksówkarz (grany przez Wiesława Gołasa) z „Hydrozagadki”, ale
jednocześnie pozwala na znaczące spowolnienie tempa jedzenia. W efekcie liczba
przyswojonych kalorii znacząco spada, gdyż czas konieczny na reakcję ośrodka
sytości zajmuje nam nie tylko jedzenie, ale i rozmowa. Aczkolwiek wzorem
Francuzów odradzam rozmowy o polityce i piłce nożnej. Warto pamiętać, że na
stole zwykle leżą noże.
Wracając do gadżetu Bite
Counter. Mnożenie bytów ponad niezbędną konieczność nie jest moim hobby i
generalnie uważam to za zaśmiecanie przestrzeni. I to zaśmiecanie kosztowne.
Ale jeśli już koniecznie musicie posiadać Bite Counter, to świetnie nadaje się
do sprawdzania, czy wszyscy zaliczyli tę samą liczbę kolejek na imprezie
tudzież na firmowym wyjeździe integracyjnym. Oczywiście i jak zawsze w takich
przypadkach muszę dodać: tak słyszałem.
Ciekawe, jakie jeszcze zastosowania może mieć Bite Counter?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz