za PixaBay (CC0) |
Pewnego dnia Ewa Walczak z Warszawy postanowiła zrzucić
kilka kilogramów. I, jak to zwykle w reklamie bywa, cel osiągnęła. Skuteczne
odchudzanie Ewy Walczak dział marketingu mojej ulubionej cypryjskiej firmy skwitował
retorycznym pytaniem: „Oto aktualne zdjęcie Ewy Walczak z Warszawy, która
wypróbowała już na sobie działanie pewnego nowego suplementu na odchudzanie.
Czy Twoim zdaniem dobrze teraz wygląda?” [1, 2]. Ewa Walczak wygląda dobrze, a
zawdzięcza to suplementowi diety… „Ultra Slim” lub/i „Burneo”.
Tak, Ewa Walczak z Warszawy wyszczuplała w sposób, który
każdemu przypadłby do gustu. Bez katowania się na siłowniach, bez joggingów i
innych fanaberii rodem z magazynów traktujących o fitness. Jak to możliwe? W
świecie reklamy wszystko, co spodoba się Klientom, jest możliwe: „Nowy pożeracz
tkanki tłuszczowej, mniej ruchu – więcej spalania kalorii w jeszcze krótszym
czasie! Wyraźny spadek wagi już po 5 dniach” [1, 2]. Wow!
Ewa Walczak, Burneo, Ultra Slim i brzytwa Ockhama
Ewa Walczak z Warszawy postawiła na ów „pożeracz tkanki
tłuszczowej”, schudła szybko, skutecznie, bez wyrzeczeń i bez efektu jo-jo. Na
co postawiła Ewa Walczak? I tu pojawia się drobny problem. Zacznę od cytatu ze
stron reklamujących „pożeracze tkanki tłuszczowej”:
„Pozwól, że ujawnię Ci najbardziej zaufany sposób na bezpieczne odchudzanie dla kobiet. Jego jedynym celem jest doprowadzić Twoje ciało do takiego wyglądu, o jakim do tej pory mogłaś tylko marzyć. Jest tak SKUTECZNY, że kobiety z całego świata nazywają go gwałtownym pożeraczem tkanki tłuszczowej!” [1, 2].
Czym jest ów SKUTECZNY, gwałtowny pożeracz tkanki
tłuszczowej? Otóż jest to… Otóż są to… Gdyż, jeśli wierzyć reklamom, Ewa
Walczak z Warszawy odchudzała się niezależnie dwoma suplementami diety. Ewa
Walczak odchudzała się i z pomocą suplementu diety „Ultra Slim”, jak i z pomocą
suplementu diety „Burneo”. I, co ważne, obie kuracje zakończyła spektakularnym
sukcesem!
Nie czepiam się logiki, nie twierdzę, że to niemożliwe.
Wiele aktorek ma wpisane w swoje kontrakty w wytwórniami filmowymi chudnięcie i
przybieranie na wadze stosownie do roli. Nie wiem, czy Ewa Walczak jest
aktorką, ale, wnosząc po nazwisku, być może jest rodziną słynnego Asa, znanego
szerzej jako Jan Walczak? Jana Walczaka zagrał Józef Nowak. Popularne nazwisko,
więc statystycznie istnieje spora szansa na to, że Ewę Walczak gra jakaś Nowak.
Aktorka schudła z „Burneo” a następnie przytyła, aby schudnąć z „Ultra Slim”.
Dlaczego nie?
Aczkolwiek, jeśli jesteście miłośnikami brzytwy Ockhama, mam
dla Was znacznie prostsze wytłumaczenie fenomenu Ewy Walczak z Warszawy. Jest
nim cypryjska firma będąca właścicielem obu stron [1 i 2], a figurująca w
DNS-ach jako „JPT Investment Partners Limited” z Limassol. Na jednej ze stron
firma oficjalnie deklaruje się jako podmiot przetwarzający dane osobowe
Klientów, na drugiej ten szczegół im umknął. Tak czy inaczej fakt, iż oba
suplementy diety, i „Burneo” i „Ultra Slim”, sprzedawane są przez tę samą firmę
jest lepszym wyjaśnieniem podwójnej roli Ewy Walczak i identycznych akapitów na
obu stronach, niż podpisywanie przez nią potencjalnych, aktorskich kontraktów.
Burneo, Ultra Slim i deklarowany skład
Gdybym był Spockiem spodziewałbym się, iż skoro oba
suplementy działają dokładnie w ten sam sposób, ich skład będzie co najmniej
podobny. Nic z tych rzeczy. Nie jestem Spockiem, a skład jest całkowicie różny
(przynajmniej na stronach reklamowych). Jedynym wspólnym mianownikiem obu
suplementów pozostaje wspomniany wyżej producent vel sprzedawca. „Ultra Slim”
bazuje na tyrozynie i piperynie. „Burneo” to z kolei zielona herbata połączona
z gorzką pomarańczą. Dlaczego oba środki miałyby zadziałać?
Tyrozyna. Cytując
autora strony reklamowej „Ultra Slim”, tyrozyna „zmniejsza apetyt i hamuje wchłanianie
tłuszczów – dzięki temu przelatują one tylko przez układ pokarmowy. Poprawia
wytrzymałość fizyczną oraz niweluje zmęczenie, aktywując proces pozyskiwania
energii z tkanki tłuszczowej. Po prostu spala zalegające kilogramy!” [1]. Faktycznie,
tyrozyna jest bardzo ważna dla funkcjonowania organizmu (jest prekursorem ważnych
hormonów), a jej niedobór prowadzi do nadmiernego zmęczenia, zarówno
psychicznego jak i fizycznego, z depresją włącznie. Dodatkowo tyrozyna ma wpływ
na mózg i pamięć, aczkolwiek badania nie wykazują, by suplementacja tyrozyną
dawała w tym względzie jakieś wyjątkowo spektakularne efekty. Co do
odchudzania, podniesienie tyrozyny do poziomu „spala zalegające kilogramy” jest
kompletnym nonsensem. Warto wiedzieć, że tyrozyna syntetyzowana jest przez
organizm z fenyloalaniny, której w racjonalnej diecie nie zabraknie (np. jajko,
mleko, szpinak).
Piperyna. Jak
twierdzi autor reklamówki „Ultra Slim”, „piperyna to związek zwany ‘pożeraczem
tłuszczu’. Zwiększa wydzielanie soków trawiennych poprzez pobudzenie zakończeń
nerwowych, co ułatwia trawienie pokarmu. Naukowcy potwierdzili wpływ piperyny
na rozpad komórek tłuszczowych. To nowa broń w walce z otyłością” [1].
Niewątpliwie. Piperyna od lat sprzedawana jest jako doskonały środek
odchudzający i nieraz przewinęła się przez tego bloga. Czy faktycznie piperyna działa tak, jak
twierdzi reklama? Podobnie jak tyrozyna, tak i piperyna przepisywana w
przypadku stanów depresyjnych. A czy sprawdzi się w procesie odchudzania? Ma
właściwości wspomagające metabolizm. Ale nie oszukujcie się. Wspomaganie
metabolizmu nie oznacza, że piperyna „pożre Wasz tłuszcz”. Nie pożre. Z kanapy
wstanie tyle samo tłuszczu, ile na niej położyliście. Albo więcej.
Green Tea vel zielona herbata. Wedle tekstu
reklamującego „Burneo”, zielona herbata „zmniejsza apetyt oraz wchłanianie
tłuszczów, sprawiając, że przelatują one tylko przez układ pokarmowy. Co
więcej, składnik ten trwale wiąże cząsteczki tłuszczu, dzięki czemu
kaloryczność posiłku zmniejsza się nawet o 180 kcal!” [2]. Zakładając
hipotetycznie, że zielona herbata faktycznie działa na odchudzanie (na co nie
znalazłem żadnych przekonujących informacji, a Cypryjczycy sprzedający ten
produkt nie uznali za stosowne podać odpowiednich przypisów), to czy nie byłoby
lepiej zastosować odpowiednią, racjonalną dietę zamiast kombinować, jak za
pomocą tabletki zmniejszyć kaloryczność posiłku? Pytam retorycznie.
I na koniec - Bitter
Orange, czyli gorzka pomarańcza.
Wedle autora tekstu reklamowego na stronie „Burneo”, gorzka pomarańcza „to
substancja powszechnie nazywana ‘super spalaczem tłuszczu’. Ona po prostu
blokuje enzym odpowiedzialny za odkładanie się tkanki tłuszczowej, co znacznie
przyspiesza proces zrzucania zbędnych kilogramów oraz chroni przed efektem
jo-jo” [2]. Niestety, autor zapomniał wspomnieć, że gorzka pomarańcza zawiera w
sobie synefrynę. Stymulant faktycznie będący składnikiem niektórych leków na
otyłość, ale jednocześnie mogący stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia.
Istnieje domniemanie, że wyciąg z gorzkiej pomarańczy może mieć podobne skutki
uboczne jak efedryna, której użycie w suplementach diety swego czasu zakazano
m.in. w USA i w Kanadzie (stąd popularność ekstraktu z gorzkich pomarańczy i
suplementów diety na nim opartych, który były reklamowane jako wolne od
efedryny).
Jeśli fragmenty powyższych opisów brzmią dla Was podobnie,
to bynajmniej nie jest to złudzenie. Podobnie jak to, że strony reklamujące „Ultra
Slim” i „Burneo” w dużej części są swoimi kserokopiami. Która była pierwsza?
Nie wiem, ale zdziwiłbym się, gdyby powstały równolegle.
Ultra Slim oszukuje, Burneo oszukuje, Zofia Mularczyk zmienia się
Wspomniana wyżej identyczność działania „Ultra Slim” i „Burneo”
to nie wszystko. Na koniec paramedycznych parawyjaśnień parasuplementu diety
dostajemy prosto między oczy następującym tekstem:
„UltraSlim/Burneo”* oszukuje organizm! Uwalnia hormony, które podnoszą poziom przekaźnika komórkowego – cAMP. Dzięki temu gwałtownie pobudzają spalanie, doprowadzając do odchudzenia i... przypływu czystej energii. Efekt taki, jak po intensywnym wysiłku fizycznym, tylko że Ty się nie męczysz. Nigdy nie czułaś się lepiej!” [1, 2].
Gwiazdka oznacza, by niewłaściwe skreślić. Na obu stronach
jest dokładnie ten sam tekst. I na obu stronach brzmi on równie nonsensownie. A
to jeszcze nie koniec:
„Dzięki temu potrzeba znacznie mniej wysiłku do spalenia zbędnych kalorii i wystarczy nawet zwykła, codzienna aktywność, bez dodatkowych, męczących ćwiczeń (MNIEJ RUCHU – WIĘCEJ SPALANIA)” [1, 2].
Przyczyny stojące za „dzięki temu” są różne w przypadku
„Ultra-Slim” i „Burneo”, ale łączy je to, że obie są równie mocno oderwane od
realiów. Co w sumie dobrze pasuje do obu stron wypełnionych licznymi nonsensami.
Jednakże, zamiast pastwić się nad antynaukowymi koncepcjami działu marketingu,
przejdę do zadowolonej klientki. Konkretnie pani Zofii Mularczyk, 42 lata, i
jej opinii nr trzy:
„’Chciałam się Mu podobać’ Mam 42 lata i jestem po rozwodzie. Ale poznałam kogoś i chciałam się Mu podobać. Pozbyłam się 28 kilogramów w 4,5 miesiąca. Nie chciałam żadnych tabletek, ale córka kupiła mi je w prezencie. Co mam powiedzieć? Wyglądam lepiej i lepiej się czuję. Polecam każdej kobiecie UltraSlim” [1].
Wspaniałe, prawda? Na stronie reklamowej „Burneo” Zofia
Mularczyk raczy nas identycznym tekstem, podmieniając jedynie nazwę produktu. Co
generalnie nie powinno dziwić, ale na przykładzie pani Zofii łatwo zauważyć
ciekawy efekt uboczny. U pani Zofii nastąpiła całkowita zmiana wyglądu! Po
kuracjach, na zdjęciach na stronie „Burneo” i „Ultra Slim”, pani Zofia wygląda
jak zupełnie inna osoba. Co prawda brzytwa Ockhama każe przyjąć, iż faktycznie jest
inna osoba, ale kto wie, może zrzucenie 28 kilogramów w 4,5 miesiąca generuje
takie efekty?
Ultra Slim, Burneo, cena, opinia
Przechodząc od ironii do ceny. Cena „Ultra Slim” wynosi 129
złotych, „Burneo” kosztuje aż 159 złotych! Skąd taka różnica? Nie wiadomo.
Podobnie jak nie wiadomo, ile miligramów poszczególnych składników znajdziemy w
każdej kapsułce i czego jeszcze możemy spodziewać się w ich składzie.
Sprzedawca „Ultra Slim” i „Burneo” nie uznał za stosowne podzielić się z nami odpowiednią
informacją.
Wnioski? Abstrahując od tego, że bez odpowiedniej diety i
ćwiczeń fizycznych odchudzanie przypomina walkę z wiatrakami Don Kichota.
Istnieją substancje, które faktycznie wspomagają odchudzanie. Jednakże, w
porównaniu z deklaracjami działów marketingu różnych firm, czynią to w stopniu nieporównywalnie
mniejszym. Wiele substancji zostało przebadanych jedynie w formie „in vitro”,
wiele badań przeprowadzono na szczurach, a badania prowadzone na ludziach są
rzadkie i w wielu przypadkach określane jako słabe jakościowo.
Innymi słowy nawet nie mamy pewności, czy bardziej odchudza
efekt placebo czy mieszanka piperyny z tyrozyną (w „Ultra Slim”) albo mieszanka
zielonej herbaty z gorzką pomarańczą (w „Burneo”). Odpowiedzi na to pytanie zapewne
nigdy nie poznamy, gdyż badania są drogie, a patrząc przez pryzmat potencjalnych
wyników, ich rezultaty nie będą po myśli Cypryjczyków. Jednakże, jeśli piperyna
lub inne substancje szczególnie mocno do Was przemawiają, warto postawić na
sprawdzone suplementy z prawdziwej apteki. Stacjonarnej lub internetowej. A
optymalnie byłoby uzgodnić metodę odchudzania z lekarzem lub dietetykiem, co w
większości przypadków znacząco poprawi efektywność całego procesu!
Na podstawie:
[1] burneo.pl/ [2] ultra-slim.pl/
Your car could be stolen if you don't remember this!
OdpowiedzUsuńConsider that your car was taken! When you visit the police, they inquire about a particular "VIN decoder"
Describe a VIN decoder.
Similar to a passport, the "VIN decoder" allows you to find out when the car was born and who its "parent"( manufacturing plant) is. You can also figure out:
1.Type of engine
2.Model of a vehicle
3.The DMV's limitations
4.The number of drivers in this vehicle
You will be able to locate the car, and keeping in mind the code ensures your safety. The code can be checked in the database online. The VIN is situated on various parts of the car to make it harder for thieves to steal, such as the first person's seat on the floor, the frame (often in trucks and SUVs), the spar, and other areas.
What happens if the VIN is intentionally harmed?
There are numerous circumstances that can result in VIN damage, but failing to have one will have unpleasant repercussions because it is illegal to intentionally harm a VIN in order to avoid going to jail or the police. You could receive a fine of up to 80,000 rubles and spend two years in prison. You might be stopped on the road by a teacher.
Conclusion.
The VIN decoder may help to save your car from theft. But where can you check the car reality? This is why we exist– VIN decoders!